Jacek Woźniakowski

Wielkie to wyróżnienie móc się przyłączyć do znakomitego grona laureatów Polculu i wielka przyjemność, że robi się to bez wahań i zastrzeżeń, z głębokim przekonaniem.

Trzy cechy działalności Polculu budzą mój podziw – najpierw wyszuki-wanie laureatów niegłośnych przeważnie, ale skutecznych pracowników na różnych niwach. Tych laureatów, którym Polcul swymi nagrodami w sposób istotny pomógł, było od 1980 r., jeśli dobrze liczę, przeszło 750! Po wtóre – szeroki wachlarz sponsorów. I po trzecie – wytrwałość.

Każdy, kto dłużej przebywa za granicą wie, jak się nieraz zwężają z oddali perspektywy spraw krajowych, jakiego wysiłku trzeba, żeby syrenie pienia dobiegające z różnych bujnych archipelagów, obok których się przepływa, nie zagłuszyły głosów z ojczyzny. Tymczasem Polcul w dalekiej Australii nie tylko ucho natęża ciekawie na owe głosy, ale po prostu w naszych tutej-szych trudach uczestniczy. Skromnie, uparcie i jak owocnie.

Jacek Woźniakowski

Kraków, 24 lutego 1994 r.